Wydrukuj tę stronę

Rekwije dla Baru na Stawach

sł. muz.

Zachodzi słońce nad Placem Na Stawach
Już dawno Bar podwoje zatrzasnął
Księżyc co na drugą zmianę wstawał
Usiadł na dachu przedmieścia i zasnął


Spóźniony gość sterczy na rogu
Wzrok wbił zgaszony w okno wystawy
Dusza w berecie w nim płacze bo widzi
Że nic nie zostało z Baru Na Stawach


Nic nie zostało tutaj z poezji
Może ten jeden poemat pijany
Ze śpiewem sunie nad pustą jezdnią
Zygzakiem płynąc od bramy do bramy


Nic nie zostało tutaj z poezji
Dawno ostatnie barowe czapy
Elektrowozem dziejów wywieźli
Zawisły na hakach prozy ochłapy


W opustoszałym sklepie Na Stawach
Snują się duchy kufli po kątach
Umilkła drutem wiązana gitara
I szkło historii też ktoś wysprzątał


Nie będą więcej w kosmos ulatać
Słowa przy piwie odnajdywane
A na kamienic jesiennych dachach
Siądą gawrony już nie te same


Nic nie zostało tutaj z poezji
Cichcem wymknęły się samotne rymy
Rozpadł się wspomnień stary gołębnik
I skrzydła podciął czas cherubinom


Nic nie zostało tutaj z poezji
Bufet odleciał do raju bufetów
A w białym kitlu jak anioł rzeźnik
Pozostał tylko na pastwę poetów


Chociaż nie runął Na Stawach Bar
Osierocone pobladły ulice
I starsze nagle są twarze domów
Po ciemnych bramach chowa się życie


Zaszło już słońce nad Placem Na Stawach
I dawno Bar swe bramy zatrzasnął
Zamarła w pół kroku placowa zabawa
Pijany poemat pod ścianą zasnął
-