Całe trzy dni (od piątku do niedzieli) bawią nas różni wykonawcy, ale przede wszystkim - jak już wspomniałem - bawimy się sami i razem z wszystkimi kształtujemy klimat. W takiej atmosferze zaciera się podział na wykonawców i słuchaczy - wszyscy śpiewają razem, czasami nie wiadomo kto głośniej - sala czy wykonawca... Wtedy w zasadzie bez znaczenia są takie niedociągnięcia, jak wady nagłośnienia (co niestety zdarzyło się parę razy w historii tego festiwalu). Bo najważniejsze jest wspólne bycie razem.
Konkurs na Yapie jest inny niż na wszystkich tego typu festiwalach. Na czym polega wyjątkowość Yapy w tym względzie? - można by zapytać - przecież konkurs to konkurs. Tak, ale... wystarczy tu przytoczyć jedno słowo, żeby oddać tę zasadniczą różnicę. Chodzi o PUBLICZNOŚĆ. Na Yapie po prostu słucha się dźwięków i słów dobiegających ze sceny, podczas gdy na innych festiwalach do grona słuchaczy najczęściej zaliczyć można jedynie jury, innych wykonawców i kilku zapaleńców. Tutaj wykonawcy konkursowi są tak samo wysłuchiwani i nagradzani brawami jak goście zaproszeni, niejednokrotnie nawiązując z publicznością wspaniały kontakt. Ktoś, kto nie znałby programu festiwalu, a znalazłby się na sali, mógłby odczuć, że jest na koncercie gwiazd.
Nagroda publiczności jest - w moim odczuciu - najważniejszą nagrodą na Yapie, tym bardziej, że – jak już wspomniałem - tu ludzie naprawdę słuchają piosenek konkursowych, śpiewają razem z nimi, głosują na swoich faworytów, a potem na szlaku noszą je ze sobą w plecaku.
Zdobyć sympatię publiczności na Yapie można w różny sposób, ale łatwo też jest ją stracić, o czym przekonał się jeden znany zespół. Najważniejsze jest, by być po prostu sobą.
W 2005 roku Festiwal obchodzić będzie okrągłe 30 urodziny (choć tak naprawdę powstał 32 lata temu - ale to inna historia) na pewno organizatorzy przygotują moc atrakcji, więc już dziś zarezerwujcie sobie marcowy łikend aby przyjechać do Łodzi.
Zajrzyjcie koniecznie www.yapa.art.pl