Pani Irena...
- o właśnie - taki uśmiech wywoływała... Odeszła , elegancko, cicho, bez awantur, zbędnego szumu. Pogodzona z upływem czasu, z jego bezwzględnością, bo jeśli to pojęcie -c z a s (wymyślone na potrzeby obliczeń) wyobrazimy sobie jako bezdusznego urzędnika, to właśnie tak jakoś się smutno robi wokół, że już nie ma od wyroku odwołania. Że bezduszny urzędnik dopilnował, aby wyrok się dokonał, dopełnił ...
Nie zapomnę Jej postaci - skromnej, ale charakterystycznej, pełnej wigoru; talent wcielony! Brzmienie Jej głosu czytającego wiersze i bajki dla dzieci - jak "Ptasie radio" Tuwima czy "Bajkę o Czerwonym Kapturku" Brzechwy, lub - Ona śpiewająca kuplety w genialnym Kabarecie Starszych Panów, czy też recytująca monologi Hermenegildy Kociubińskiej w Gałczyńskiego Najmniejszym Teatrze Świata - ach, to zjawisko niepowtarzalne, mistrzostwo w aktorstwie, pracowitość, pokora wobec zawodu i widzów (aby im zawodu nie sprawić), do tego niezwykła muzykalność, finezja, lekkość w podawaniu tekstów, nienaganna dykcja i świetna intonacja. Odczuwam żal po tej stracie... Piszę o śmierci mojej ulubionej aktorki już po kilku dniach od tego smutnego faktu, bo w Dniu Kobiet warto właśnie o takich bohaterkach mówić, to właśnie takie Panie wspominać! "Żadnej pracy się nie boję" - kwitowała zabawne dialogi w "Czterdziestolatku" - dowodząc, jak wszechstronne mogą być kobiety... To oczywiście była komiediowa rola, ale... Kobiety wiele Mogą, choć okupują te wysiłki wieloma wyrzeczeniami. W biografii Pani Ireny Kwiatkowskiej jest na to mnóstwo przykładów (opisał to Roman Dziewonski, bardzo zgrabnie, polecam lekturę).
Na pożegnanie - wiersz z mojego tomiku "Fastrygi":
ZAWIESZONA...
chybocę się
na żaluzjach powiek
staram się
streszczam
starzeję
niepełna
niepusta
wymagam coraz więcej
dostrzegam coraz mniej
kolekcjonuję coraz mocniej
szkoda, że to tak
szybko
bezpostaciowo
bezwiednie
...
Pozdrawiam- Ola