sł. Kazimierz Węgrzyn, muz. Wojciech Szymański
Pagóry idą wokół widnokręgiem
W oknie pogody Tatry widzę czasem
Stoję w twym domu po kolana w trawie
Zrośnięty sercem z przełęczą i lasem
I dom ten sławię gdzie monstrancję słońca
Dzwony witają w najwyższej godzinie
I gdzie przez grzbiety ciemnym morzem nieba
Wielki żaglowiec burej chmury płynie
I gdzie Beskidy wciąż zmieniają barwy
Gdy z mgieł porannych wychodzą doliny
I gdzie od bieli aż po czerń żałoby
Zmienia się lasu wizerunek siny
I dom ten sławię...
Czantoria - Ochodzita - surowość Baraniej
Strzegą mojego domu w kalinach i głogach
Tu spotykam codziennie w wielkim cudzie życia / x 2
Nieśmiertelnego jedynego Boga / x 2
I dom ten sławię gdzie monstrancję słońca
Dzwony witają w najwyższej godzinie
I gdzie przez grzbiety ciemnym morzem nieba
Wielki żaglowiec burej chmury płynie
Wielki żaglowiec burej chmury płynie
W oknie pogody Tatry widzę czasem
Stoję w twym domu po kolana w trawie
Zrośnięty sercem z przełęczą i lasem
I dom ten sławię gdzie monstrancję słońca
Dzwony witają w najwyższej godzinie
I gdzie przez grzbiety ciemnym morzem nieba
Wielki żaglowiec burej chmury płynie
I gdzie Beskidy wciąż zmieniają barwy
Gdy z mgieł porannych wychodzą doliny
I gdzie od bieli aż po czerń żałoby
Zmienia się lasu wizerunek siny
I dom ten sławię...
Czantoria - Ochodzita - surowość Baraniej
Strzegą mojego domu w kalinach i głogach
Tu spotykam codziennie w wielkim cudzie życia / x 2
Nieśmiertelnego jedynego Boga / x 2
I dom ten sławię gdzie monstrancję słońca
Dzwony witają w najwyższej godzinie
I gdzie przez grzbiety ciemnym morzem nieba
Wielki żaglowiec burej chmury płynie
Wielki żaglowiec burej chmury płynie
D e
G D
C G D
G D
C G D