Starym Bieszczadnikom.
Szli przed nami i pod słońce, i pod wiatr
z dziurawego buta, często wylewając błoto.
Czasem szpetnie przeklinali los,
za bogactwo mając tylko buków złoto.
Spoglądały na nich, spod słomianych brwi,
okienkami świecąc niby złotym prosem,
stare chaty-dobre duchy dawnych dni
otulając czułym ciepłem w mroźne noce.
Nieraz szeptał im na ucho deszcz,
co łagodził wszystkich spraw kontury,
że za nimi przecież inni pójdą też
by odkrywać po swojemu tamte góry.
Szli przed nami i przez łąkę, i przez las
wyskubując z palców, kolce po jeżynach.
Został po nich, jeszcze ciepły ślad,
choć wiatr rozwiał, popiół po dolinach.