Jesteś tutaj:Muzyka
Muzyka

piątek, 14 stycznia 2011 20:58

Wojciech "Neron" Warchoł

Dyskografia:
Wojtek Neron Warchoł & Zespół Banita - Łemata (2007)

Wojtek Szymański pisał o nim kilka lat temu:

Sam jestem ciekaw, ilu z Was czytających teraz ten tekst kojarzy Wojtka "Nerona" Warchoła? Bo ja muszę się Wam przyznać, że jeszcze rok temu nic o nim nie wiedziałem ani nie słyszałem. Ale... no właśnie – ale śpiewałem z przyjaciółmi z Domu o Zielonych Progach jego piosenkę (wtedy znałem tylko tę jedną, teraz mam nadzieję zapoznać się z innymi), bo jak to bywa w górach z piosenkami – często stają się one wartością anonimową, wspólną – po prostu są i śpiewa się je przy ognisku lub w schronisku i niesie się w trakcie wędrówek w "plecaku". Tak było i z najbardziej znaną chyba obecnie piosenką Wojtka – znaną najczęściej pod tytułem "Idę dołem a Ty górą...". Sam nie wiem kiedy pierwszy raz ją usłyszałem – może było to na koncercie "W górach..." we Wrocławiu przed kilku laty - kiedy zagrała ją w krótkim występie "Grupa Wczorajsza" (w składzie P. Rojek, P. Skrzypiec i G. Śmiałowski).

Przed paroma miesiącami udało mi się Wojtka poznać osobiście. Mieszka obecnie w Jaśle; przez lata był związany ze środowiskiem przewodnickim z Rzeszowa, gdzie z przyjaciółmi jeździł w góry a owocem tych wyjazdów były piosenki, śpiewane na rajdach, podczas wypadów w góry, na koncertach. W ciągu kilkunastu lat zebrało się ich około 300!

Wśród nich jest wspomniana już kultowa piosenka "Idę dołem a Ty górą ..." z którą to też wiąże się ciekawa historia – generalnie piosenka funkcjonuje w środowisku muzykujących turystów pod wieloma tytułami i w różnych aranżach muzycznych (Dom niestety też ma już lekko inny aranż niż oryginał, ale Wojtek na szczęście nam wybaczył!) Tak więc jeżeli usłyszycie "Turystyczną pieśń starą", "Rozmyślania nad wodospadem" (tu też kryje się pułapka – nie chodzi o wodospad w Krępnej lecz Wetlinie – bo tam powstawała piosenka!) albo "Idę dołem a Ty górą" to możecie być pewnym, że chodzi o piosenkę, której orginalny tytuł to "ŁEMATA".

Na zdjęciu Wojciech Warchoł, Folusz, fot. Ł. Pompa
piątek, 14 stycznia 2011 20:56

Seta

MP3:
Orawa

Jest rok 1976. Przy Uniwersytecie Wrocławskim aktywnie działa Klub Turystyczny SETA. Oficjalnie nazwa ta kryje w sobie następujący skrót: Studencka Elipsa Turystyczno-Artystyczna. Aby nadać większego znaczenia "artystycznemu" członowi nazwy, członkowie Klubu: Stanisław Gola, Stanisław Korzępa i Andrzej Mróz postanawiają stworzyć zespół muzyczny . Niewątpliwym zaczynem szlachetnego pomysłu staje się fakt wejścia w posiadanie gitary SUZUKI w kolorze czerwonym przez Stanisława Golę. Stan posiadania owej gitary trwa do dziś. W tym samym roku powstają pierwsze piosenki zespołu: "Pod Czantorią" i "Niziutkie niebo". SETA wygrywa Środowiskowy Przegląd Piosenki Turystycznej w "Pałacyku". Później zespół otrzymuje wyróżnienia na przeglądach piosenki studenckiej Yapa i Bazuna.

Po Giełdzie Piosenki w Szklarskiej Porębie w roku 1977 do zespołu dochodzą: Teresa Kaczmarek, Stanisław Rogowski i Jolanta Szczerbik, a następnie Kuba Chmielewski, Kazimierz Nowiński i Wiesław Zyk. SETA ma już w swym repertuarze wiele własnych piosenek, chętnie sięga również do tekstów klasyków poezji polskiej. Jej znakiem firmowym są ciekawe aranżacje i charakterystyczne brzmienie gitar. W roku 1978 nawiązuję się współpraca z Andrzejem Wierzbickim. Piosenek przybywa, a w roku 1979 zespół wygrywa wszystkie przeglądy piosenki studenckiej i turystycznej: m.in. Yapę, Giełdę w Szklarskiej Porębie, Bakcynalia, a na Bazunie wyśpiewuje Rajdową Piosenkę Roku ("Zimowy wiatr"). W maju roku 1980 zespół bierze udział w Rejsie Zwycięstwa i w Szczecinie gra ostatni koncert.

SETA nie pojawia się na scenach przez wiele lat, ale wśród wiernej publiczności i wielbicieli piosenki turystycznej i studenckiej wciąż żyją piosenki SETY. "Modlitwa wędrownego grajka", "Wody tatrzańskie", "Zachód", "Październik", "Beskid", "Ballada o św. Mikołaju", "Przerwa w podróży" – to tylko niektóre tytuły... W roku 1989 powstaje płyta "Idę w góry cieszyć się życiem", na której znajdują się archiwalne nagrania przebojów turystycznych oraz studyjne nagrania kilku piosenek SETY i AKT-Wrocław. Nagrania powstają w studiu w Jeleniej Górze, udział w nich biorą niektórzy członkowie wspomnianych zespołów, a cały projekt jest pomysłem Adama Drąga.

Na początku lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku na scenach studenckich (zwłaszcza w Szklarskiej Porębie) ponownie zaczynają pojawiać się piosenki SETY i Andrzeja Wierzbickiego w wykonaniu zespołu, którego skład, bardzo zresztą zmienny, wywodzi się z takich grup, jak: SETA, AKT-Wrocław, Małolepsi, FART. Repertuar zostaje wzbogacony utworami tych właśnie grup (m.in. "Hulajnoga" autorstwa Ryszarda Żarowskiego czy "Niezapominajka" Krzysztofa Szczuckiego). Zespół występuje jako gość na Yapie i Bazunie. W sierpniu 2002 roku na Giełdzie Piosenki w Szklarskiej Porębie ma miejsce niezwykły koncert "Seto-lecia SETY", którego gośćmi są m.in. Wolna Grupa Bukowina, SDM, Bez Idola, Mikroklimat, Jerzy Filar i wielu innych, wspaniałych wykonawców, których co roku można spotkać w Szklarskiej. Koncert trwa do rana. Mamy nadzieję, że spełnią się najczęściej powtarzane życzenia "Sety lat!".

Z członkami zespołu Seta rozmawia Apolinary POlek

Chciałbym zapytać panów, ile lat już gracie w tym zespole, w podobnym przynajmniej składzie.
W takim jak teraz – niedługo, natomiast zespół powstał w 1976. Teraz funkcjonujemy troszkę inaczej – na zasadzie przyjaźni, z doskoku. Spotykamy się raz na jakiś czas, gramy, śpiewamy. Zasilili nas młodzi ludzie, nasze dzieci nawet.
Śpiewacie też piosenki Andrzeja Wierzbickiego.
Andrzej Wierzbicki śpiewał z Setą przez trzy lata, do czasu aż się całkowicie wycofał ze świata artystycznego.
No właśnie, co się z nim stało?
Tego nie wie nikt.
Są tacy, którzy mówią, że wiedzą, choć potem inni mówią coś innego...
To są plotki. Lepiej ich nie powtarzać. Andrzej Wierzbicki śpiewał z nami przez kilka lat, kilka piosenek zrobiliśmy razem od początku do końca, więc je teraz śpiewamy. Śpiewamy, bo lubimy, natomiast nie jesteśmy takim zespołem co jeździ na koncerty. Jesteśmy w zasadzie grupą przyjaciół, którzy chodzą po górach i sobie śpiewają.
Kiedy Seta powstała, nazywało się to wszystko piosenką turystyczną. Czy dziś ta nazwa jest dalej adekwatna?
Myślę, że tak. W naszym przypadku – tak. Różni ludzie próbowali definiować, czym jest piosenka turystyczna i nikomu się tak do końca nie udało, aczkolwiek piosenka turystyczna to jest taka piosenka, którą można zaśpiewać przy ognisku, w górach, na rajdzie, chociaż tych rajdów – z ubolewaniem stwierdzamy – jest już coraz mniej.
Dziś na rajdach śpiewa się przy ognisku Ich Troje, Hey itd. To jest też piosenka, którą da się śpiewać przy ogniskach.
To już nie ma takiego klimatu. Przede wszystkim piosenkę turystyczną tworzyli amatorzy i ją wykonywali. To może być taka przybliżona definicja. Natomiast to, o czym mówisz, to są rzeczy robione przez profesjonalistów. My też parę takich piosenek śpiewamy sobie przy ognisku. Nie jesteśmy zakodowani tylko na piosenkę turystyczną. Śpiewamy czasem Seweryna Krajewskiego, Skaldów...
Czy coś z tego, co gracie na „W górach...” czy na Giełdzie Piosenki w Szklarskiej Porębie można zakwalifikować jako nowość?
Nie. Ja ułożyłem ostatnio piosenkę, ale żaden z naszych kolegów jej jeszcze nie słyszał.
Czyli przede wszystkim wspieracie to, co już jest.
Tak. A tego jest dość dużo.

Wrocław, 23 XI 2003 r.

Zdjęcie w nagłówku pochodzi z artykułu Jarosława Dobkiewicza, zamieszczonego na stronie e-beskidy.com, autorami zdjęć są JD i PK

piątek, 14 stycznia 2011 20:53

Andrzej Koczewski

Muzycy współpracujący:
- Marek Górski
- Łukasz Gwozdowski
- Ewa Pęcherska
- Piotr Przybył
- Łukasz "Baca" Zachwieja
Dyskografia:
- A na razie w podróży

Andrzej Koczewski obecny jest na scenie studenckiej od ponad 30 lat. Jego twórczość nieustannie towarzyszy nam na szlaku, niedawno została uwieczniona na płycie A na razie w podróży, nagranej wraz z Markiem Górskim.

Z Andrzejem Koczewskim rozmawia Apolinary POlek

Czy mógłby opowiedzieć pan o początkach swojego grania?
Historia zaczęła się bardzo, bardzo dawno, jeszcze przed Yapą. Chodziłem do liceum. Moda była gitarowa. Słuchało się Beatlesów, Stonesów, później innych zespołów. Sprawiłem sobie gitarę i zacząłem grać. Później zrobiłem gitarę elektryczną, ale po jakimś czasie wróciłem do muzyki akustycznej.
U podstaw była zatem muzyka rockowa? Nie było jeszcze piosenki turystycznej?
Nie było piosenki turystycznej. Poza tym my zawsze staraliśmy się zrobić tak, żeby ta piosenka turystyczna była troszkę popowa, troszkę inna. Zresztą kiedy zaczęliśmy grać, głównym zarzutem na Yapie było to, że nie śpiewamy piosenek turystycznych. Czas to zweryfikował.
„My” to znaczy kto?
Ja i Zbyszek Bogdański – duet Bogdański-Koczewski, który w różnych czasach miał różne rozmiary – graliśmy ze skrzypaczką, z flecistką swego czasu...
I co się stało z duetem?
Zbyszek zmarł niestety i duet w ten sposób się rozpadł. Ja troszkę gram dalej, chociaż nie robię tego zawodowo. Nigdy nie robiłem tego zawodowo.
Czy pisze pan jakieś nowe piosenki?
Są nowe piosenki. Nie prezentuję ich na Yapie i innych takich imprezach, ale można ich posłuchać na koncertach. Występuję między innymi w łódzkim Zapiecku. Niebawem, mam nadzieję, ukażą się te nowe piosenki w Internecie.
A może ma pan w planach jakąś płytę?
Może ktoś zaoferuje nagrać – bardzo chętnie. Rozmawiałem trochę z Czarnym (Pawłem Komolibusem – przyp. P. O.), zobaczymy co z tego wyniknie.
Od śmierci Zbigniewa Bogdańskiego wszystko jednak jakby przygasło. Pan gra sam...
Gram solo, ale niebawem być może będę grał ze swoim synem.
Ile obecnie syn ma lat?
Dwadzieścia.
Wróćmy do korzeni: wielu wykonawców, którzy debiutowali w tych czasach co pan, m. in. nieżyjący Wojtek Bellon, inspirowali się również muzyką rockową.
To wydaje się naturalne. Takiej muzyki wtedy słuchaliśmy i przekładaliśmy ją na pewno na swój sposób, wprowadzając ją do tego, co otaczało nas.
A nie ma pan wrażenia, że obecnie tworzy się takie błędne koło: piosenka turystyczna inspiruje się piosenką turystyczną i troszkę się przez to „dusi we własnym sosie”?
Wydaje mi się, że nie. To, co śpiewają teraz jest zupełnie inne niż to, co robiliśmy my. Mamy szalony postęp technologiczny. My marzyliśmy o tym, żeby brzmieć tak jak dzisiaj brzmią niektórzy. Pamiętam jak kupiłem sobie kiedyś za granicą za niesamowite pieniądze bardzo dobrą gitarę, na której gram do dziś. Wtedy było to w ogóle super osiągnięciem, bo tu były tylko nasze rodzime Defile. Miałem kiedyś taką dwunastkę Defila, ważyła chyba z tonę.
Mówi pan, że wszystko wtedy wyglądało inaczej, Yapa, na której jesteśmy, pewnie też...
Wtedy „alternatywna” oferta kulturalna dla studentów była znacznie mniejsza. Yapa stanowiła jedno z tych miejsc, które były po prostu inne, poza nurtem tego, co puszczano w mediach, w telewizji. To na pewno spowodowało wielką popularność Yapy i turystyki jako takiej.
Teraz przecież też tak jest!
No, na pewno ludzie nadal chodzą po górach, pływają...
I przez to przyjeżdżają na festiwale. Ale czy nie powiedziałby pan, że „kiedyś to były czasy, a teraz jest gorzej”?
Wydaje mi się, że nie. Po prostu w tej chwili – można to zaobserwować wszędzie – dostęp do wszelkiego rodzaju rozrywki, zabawy jest znacznie szerszy i taka rozrywka jak piosenka turystyczna „zajmuje swoje miejsce”: ma swoich fanów. Może mniej niż kiedyś, ale to zupełnie naturalne, jeśli chodzi o ten nurt. To, że taka Yapa trwa tyle lat, jest przykładem na to, że jest cały czas potrzebna. Ludzie chcą tu przyjeżdżać.
Nawiązał pan współpracę z Wojtkiem Szymańskim przy programie „W górach jest wszystko co kocham”. Co pan myśli o tej inicjatywie?
Po prostu uważam, że to bardzo fajny szereg imprez i warto brać w nich udział, przypominając to, co było kiedyś. Można porównać.
To kontynuacja czy reanimacja?
Myślę, że jednak kontynuacja. Ja nigdy nie zabiegałem o to, żeby moje piosenki były śpiewane, a są śpiewane. To dla mnie szalenie przyjemne, a z drugiej strony – skoro tak jest, to chyba jest taka potrzeba.

Łódź, 14 III 2004 r.

Andrzej Koczewski na zdjęciu z Markiem Górskim, Wrocławski Przegląd Kultury Studenckiej 2007, fot. Ł. Pompa
MAREK GÓRSKIMarek Górski
piątek, 14 stycznia 2011 20:53

Gościniec

Skład zespołu:
- Cezary Zatorski
- Jarek Dziech
- Michał Piech
- Małgosia Dziech
Dyskografia:
- Pewnej miłości historia niezwykła

Bielska, nie istniejąca już niestety formacja muzyczna, weteran koncertów "W górach jest wszystko co kocham...". Zespół tworzą: Cezary Zatorski (gitara akustyczna, harmonijka ustna, śpiew), Jarek Dziech (gitara klasyczna, mandolina, dziewucha, chórki), Michał Piech (gitara basowa, bębenek, chórki) i Małgosia Dziech (skrzypce, chórki). Ich muzykę można by określić jak liryczną balladę poetycką - niepowtarzalne połączenie brzmienia skrzypiec, gitar i harmonijki.

Gościniec powstał w 1998 r. Zdobył szereg nagród na festiwalach, koncertował w klubach całej Polski. Specjalnością zespołu są m. in. piosenki do wierszy ks. Twardowskiego.

piątek, 14 stycznia 2011 20:52

Browar Żywiec

Skład zespołu:
- Remigiusz Dyduła
- Anna Małysiak
- Paweł Małysiak
- Joanna Ulowska
Dyskografia:
- Nasza Jaworzyna (2005)
MP3:
Jaworzyna

Browar Żywiec zaczął swoją przygodę ze sceną już dawno, bo prawie 40 lat temu. Był inicjatywą grupy przyjaciół z Politechniki Krakowskiej, połączonych wspólną pasją do wędrówki i muzykowania. Nazwa zespołu powstała zupełnie spontanicznie podczas beskidzkiego rajdu, nawiązuje do żywieckiego piwa, będącego kiedyś synonimem niedostępności i doskonałości.

Zespół założyli Jurek Stadnicki, Marek Pampuch i Remigiusz Dyduła (Remik). Bardzo szybko dołączyli do nich Ela Lech i Jurek Reiser. W dzisiejszym jego składzie występują: Remik, Anna i Paweł Małysiakowie oraz Joanna Ulowska.

Repertuar Browaru Żywiec z biegiem czasu ulegał znacznym zmianom. Początkowo grupa śpiewała głównie piosenki będące swoistym rajdowym folklorem, później jednak zaczęła zmierzać ku trendom wyznaczanym przez "krainę łagodności". W latach 80. jej aktywność mocno osłabła, reaktywacji doczekaliśmy się po ponad dekadzie - w 2003 roku.

Zdjęcie w nagłówku pochodzi ze strony zespołu: zespolbrowarzywiec.pl.

piątek, 14 stycznia 2011 20:51

Brzmienie Ciszy

Skład zespołu:
- Łza
- Ola
- Dżingi
Dyskografia:
- Szczęście śpi wśród bezdroży (2003)
MP3:
Raj
Światłem

Grupa wywodzi się ze Śląska. Do jesieni 2003 r. jej osią była dwójka kompozytorów: ŁZA i PELTON, ich wspólne muzyczne drogi się jednak rozeszły. Brzmienie Ciszy istniało do lata 2004 r., kiedy to występowało w składzie: Łza, Ola (wokalistka) i Dżingi (gitarzysta). Twórczość zespołu żartobliwie przyporządkowywano do nurtu piosenki turystyczno-internetowej ze względu na mocną promocję w Internecie. Jego specjalnością były zarówno łagodne (choć czasem ostro zagrane) ballady, jak i piosenki o charakterze barowo-piwno-turystycznym.

Zdjęcie pochodzi ze strony internetowej zespołu (Giełda 2002) brzmienie-ciszy.webpark.pl
piątek, 14 stycznia 2011 20:50

Majstrowie Gór

skład zespołu:
- Grupa Pelton
- Tomasz Fojgt
- Dom o Zielonych Progach
- U Pana Boga za Piecem
Dyskografia:
- W górach... cz. IV

Majstrowie gór to grupa powołana ad hoc (tymczasowo) na wiosnę 2005 roku, podczas wspólnej sesji nagraniowej do IV edycji CD "W górach...", poświęconej Wojtkowi Belonowi. Muzycy z zespołów Grupa Pelton, U Pana Boga za Piecem, Dom o Zielonych Progach oraz Tomek Fojgt nagrali wspólnie dwie piosenki. Pierwszą była kultowa "Sielanka o domu" do tekstu Wojtka Belona i muzyki Wacława Juszczyszyna (WGB), drugą "Piosenka dla Dośki" do słów i muzyki Jarka Kochanowskiego. W tym składzie obie piosenki były prezentowane podczas wspólnych koncertów "W górach..." na jesień 2005 roku i później.

Zdjęcie w nagłówku pochodzi z koncertu w Nowym Sączu (2005), fot. J. Augustyniak